12 polskich miast walczy o bycie Europejską Stolicą Kultury w 2029 roku. Już w najbliższy piątek dowiedzą się, kto przejdzie do drugiego etapu konkursu. Podczas kongresu „Metropolia kultury” spotkali się reprezentanci i reprezentantki ośmiu z nich, by debatować o tym, jak w kształtowaniu polityki kulturalnej ich miejscowości pomóc mogą przygotowane aplikacje – także na wypadek przegranej.
Największym obszarowo i ludnościowo kandydatem o ESK 2029 są Katowice, które wspiera związek miast Metropolii Górnośląsko-Zagłębiowskiej i które mogą się pochwalić tytułem Miasta Kreatywnego UNESCO. Najmniejsza Pszczyna liczy zaledwie 25 tys. mieszkańców. Poza nimi o prestiżowy tytuł ubiegają się ponadto: Bielsko-Biała, Bydgoszcz, Jastrzębie-Zdrój, Kielce, Kołobrzeg, Lublin, Opole, Płock, Rzeszów i Toruń.
Katowice i Lublin walczą o tytuł drugi raz.
– W Katowicach po pierwszych staraniach o ESK bardzo dużo się zmieniło. Pamiętamy ówczesną energię i fascynację oraz potrzebę bycia dumnym, że jesteśmy stąd. Energia została skanalizowana w postaci inwestycji w kulturę. Teraz chcemy zainwestować w ludzi, żeby stworzone obiekty były wypełnione ludźmi, którzy odczuwają radość z udziału w kulturze – mówiła podczas debaty Magdalena Szczepocka z instytucji Katowice Miasto Ogrodów, podkreślając, że tym razem towarzyszy nam inne spojrzenie na temat, bowiem o tytuł aplikujemy wspólnie z Górnośląsko-Zagłebiowską Metropolią.
Marta Ryczkowska z Lublina wspomniała z kolei, że po poprzedniej przegranej w konkursie o ESK udało się przekuć społeczny kapitał w przygotowania do 700 lecia miasta. Powstały też instytucje i festiwale, które do tej pory funkcjonują.
Tytuł Europejskiej Stolicy Kultury to duma, prestiż i rozwój – także ten infrastrukturalny. Jednak na tę ostatnią kwestię kandydaci zważają najmniej.
– Nadmiar infrastruktury ciąży, jej utrzymanie kosztuje. Nie interesuje nas ani gigantomania, ani festynizacja, ale dobrostan mieszkańców – mówił Przemysław Smyczek z Bielska-Białej.
Podobnego zdania była wiceprezydentka Rzeszowa, Krystyna Stachowska:
– Konkurs to oczywista droga, by wyznaczyć sobie kierunkowskaz, jak w najbliższych latach mamy się poruszać, by zabezpieczyć potrzeby zróżnicowanych odbiorców. Praca w dużym zespole wraz z mieszkańcami i twórcami spowodowała, że doszliśmy do wniosku, że chodzi o zainteresowanie wszyskich interesariuszy, a nie wyłącznie o infrastrukturę.
W Płocku już od 3 lat trwa budowa sali dla orkiestry symfonicznej.
– Postawiliśmy na rozwój, chcemy, by zdobycie tytułu ESK pomogło w realizacji kolejnych etapów rozwoju kultury w naszym mieście – zadeklarowała Inga Kujawa-Zawadzka.
Każde z miast, starających się o tytuł, zastanawia się także nad tym, jaka instytucja zajmie się w przypadku wygranej realizacją programu.
– Największym sukcesem byłoby dla nas „ciało”, które będzie pośredniczyło miedzy artystami a urzędnikami. Chcemy też pokazać, że urzędnicy są po to, by rozpatrzyć pomysły twórców – mówił Łukasz Sojka z Pszczyny.
Katowice etap tworzenia instytucji mają już za sobą, bowiem pokłosiem poprzednich starań o Europejską Stolicę Kultury jest jednostka Katowice Miasto Ogrodów.
– Teraz stawiamy na zdecentralizowanie zadań, by mieszkańcy miast i miasteczek metropolii mogli mieć wpływ, na realizowane u nich wydarzenia. Zaczęliśmy już ten proces projektem Spójnik!, już teraz dajemy małe granty na działania, żeby mieszkańcy poczuli, że ESK dotyczy nie tylko Katowic – zaznaczyła Magdalena Szczepocka.Ilona Grędas-Wójtowicz, wiceprezydenta miasta.
Ilona Grędas-Wójtowicz, wiceprezydentka Kołobrzegu wspomniała, że udało się już stworzyć Laboratorium Kultury, do którego przychodzą artyści, czyli miejsce, gdzie wspiera się twórców w pisaniu wniosków.
– To przestrzeń przyjazna wszystkim mieszkańcom, każdy ma czuć się tu mile widziany, zaopiekowany i wsparty. Eksperymentujemy trochę ale uważam, ze to jest dobry kierunek i powinniśmy to rozwijać. Widzimy, ze jest to pozytywnie odbierane przez społeczność – mówiła.
Każde z miast pochwaliło się także przewodnią ideą, jaka towarzyszyła w pisaniu aplikacji. W Kołobrzegu odkryto osoby, o których historia zapomniała, chcąc by przeszłość poprowadziła miasto do teraźniejszości. Lublin oparł się na swej wielokulturowości – tej dawnej żydowskiej, tatarskiej, łemkowskiej ale także tej obecnej, jaka ukształtowała się po wybuchu wojny w Ukrainie.
– Lublin znów jest wielokulturowy. Chcemy wymyślić świat na nowo dla naszych mieszkańców – podkreśliła Marta Ryczkowska.
Bielsko odwołało się do tradycji przemysłu włókienniczego ale twórcy aplikacji poszukiwali także innych tropów mających odniesienie do współczesności.
Inne podejście mają z kolei Katowice. – Skupiliśmy się na wychyleniu w przyszłość, na znajdowaniu nowych narracji. Może trzeba zacząć się przyglądać opowieściom środowisk dotąd ignorowanych, bowiem budowanie polifonicznego głosu narracji może być odkryciem czegoś nowego – mówiła Magdalena Szczepocka, podkreślając, że sięgamy po współczesne tematy i mamy nadzieję, że uda nam się zaprosić wiele krajów do tej gry.
Wszystkie miasta zaprezentują swoje aplikacje już 24 października w Warszawie – przed panelem ekspertów, który składa się z osób wyznaczonych przez Parlament Europejski, Radę UE, Komisję Europejską i Komitet Regionów, a także specjalistów wyznaczonych przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. O tym, kto przejdzie do drugiego etapu konkursu dowiemy się już w piątek 27 października.