Europejskie Stolice Kultury na jedno wydane euro odzyskują cztery. Z Katarzyną Nowakowską, członkinią Biura Europejskiej Stolicy Kultury 2029, rozmawia Weronika Górska.
Weronika Górska: W lipcu Katowice wraz z Górnośląsko-Zagłębiowską Metropolią złożyły w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego aplikację w drugim etapie konkursu na Europejską Stolicę Kultury 2029. Ile osób było zaangażowanych w stworzenie tego dokumentu?
Katarzyna Nowakowska: Za samo pisanie wniosku było odpowiedzialnych siedem osób z biura ESK, ale merytorycznie współpracowaliśmy z wieloma instytucjami, NGO-sami, artystami odpowiedzialnymi za poszczególny elementy naszej koncepcji.
W.G.: Czy podczas pracy nad wnioskiem musieliście dokonywać selekcji projektów? Czy część pomysłów się w nim nie zmieściła, lecz mimo to będzie realizowana?
K.N.: Tak, zdecydowanie! Wniosek w pierwszym etapie miał sześćdziesiąt stron, w drugim sto. Wykorzystaliśmy to dodatkowe miejsce na rozwinięcie wymiaru europejskiego projektów oraz na bardziej szczegółowe przedstawienie wizji artystycznej. Okazało się jednak, że ta objętość jest nadal zbyt mała, by pomieścić wszystkie nasze plany.
W.G.: Najpierw napisaliście wniosek po angielsku, a dopiero potem tłumaczyliście go na polski. Dlaczego obraliście taką strategię?
K.N.: Tak doradziła nam grupa ekspertek i ekspertów, wspierających nas w procesie tworzenia aplikacji. Tekst przetłumaczony na angielski z polskiego mógłby brzmieć płasko, nienaturalnie. Łatwiej było nam dokonać przekładu na nasz rodzimy język, a potem skonsultować go z redaktorami. Dziesięć z dwunastu osób, wchodzących w skład komisji, nie zna polskiego. Dla większości z nich zarazem angielski jest drugim językiem, dlatego ewentualne niedociągnięcia lingwistyczne nie będą mieć większego znaczenia. Kluczowa jest komunikatywna, a przede wszystkim ciekawa, innowacyjna treść.
W.G.: Kim są członkowie komisji?
K.N.: Są to osoby z Unii Europejskiej, zajmujące się bardzo różnymi dziedzinami kultury i sztuki, pracujące w ministerstwach kultury, teatrach, galeriach, częściowo pochodzące z miast, które w poprzednich latach były Europejskimi Stolicami Kultury.
W.G.: Do drugiego etapu konkursu o ESK dostały się cztery polskie miasta – Katowice, Bielsko-Biała, Lublin i Kołobrzeg. W jaki sposób komisja zadecyduje, które z nich otrzyma tytuł?
K.N.: Poza samymi wnioskami, tak jak w pierwszym etapie, zadecyduje prezentacja, na którą pojedziemy do Warszawy 23 września. Tym razem jednak komisja będzie zadawać znacznie więcej pytań. Ponadto komisja odwiedzi Katowice. Podczas tej wizyty chcemy pokazać naszą wizję rozwoju kulturalnego, osadzoną w konkretnych miejscach. Przejdziemy od Rynku w Katowicach do Teatru Śląskiego, który jest jednym z naszych najważniejszych partnerów. Następnie skierujemy się do Ronda i Spodka oraz odwiedzimy Strefę Kultury wraz z Muzeum Śląskim i siedzibą NOSPRU. To symboliczne miejsce, ponieważ jest obiektem poprzemysłowym, przebudowanym na potrzeby kultury, co pokazuje zmianę wizerunku Katowic i Śląska w ostatnich latach. Poza tym w naszym wniosku piszemy sporo o tworzeniu kultury zarówno w jej strefach, jak też poza nimi. Kolejnym punktem w naszym planie będzie Park Bogucicki i Dom Kultury w Bogucicach. Potem skierujemy się do Parku Śląskiego, by unaocznić, że w naszej Metropolii przechodzi się płynnie z jednego miasta do drugiego, nie dostrzegając granic. Chcemy pokazać Park i jego atrakcje z lotu ptaka, podczas przejażdżki Elką. Wizyta ma trwać osiem godzin, to niestety za mało, by zawieźć komisję do naszych partnerów w innych miastach i pokazać ciekawe obiekty na obrzeżach Metropolii.
W.G.: Jaką korzyść Katowice i Metropolia odniosą, jeżeli wygramy konkurs?
K.N.: Kiedy w 2012 roku aplikowaliśmy o miano Europejskiej Stolicy Kultury (wygrał wtedy Wrocław), miasto bardzo się zmieniło. Jednym z pozytywnych efektów starań o tytuł było na przykład powstanie Instytucji Kultury Katowice Miasto Ogrodów. Widzę, że teraz też kandydatura stanowi bodziec do pozytywnych zmian, do rozwoju. Najbardziej korzystają mniejsze ośrodki, kameralne wydarzenia i oddolne inicjatywy, na których się skupiamy. Kandydatura zmobilizowała nas, by podjąć współpracę z nowymi partnerami, ze wszystkich miast i gmin Metropolii. Dzięki stworzeniu sieci powiązań między ludźmi i instytucjami możemy sobie nawzajem pomagać, uzupełniać się, współpracować, zamiast konkurować.
W.G.: Czy tytuł wiąże się z jakimiś dodatkowymi środkami?
K.N.: Tak, miasto, które otrzyma tytuł, może dostać nagrodę Melina Mercouri o wartości półtora miliona euro, jednak pod warunkiem, że wypełni plan opisany w aplikacji. Nagrodą jest też promocja miasta, zachęcanie zagranicznych turystów do jego odwiedzenia. Statystyki pokazują, że Europejskie Stolice Kultury na jedno wydane euro odzyskują cztery w roku obchodów oraz w następnym roku. Poszczególne instytucje czy wydarzenia dzięki tytułowi znajdują nowych partnerów i sponsorów.
W.G.: W takim razie mam nadzieję, że wygramy! Dziękuję bardzo za rozmowę!